piątek, 2 lutego 2018

Saga o Ragnarze bez Ragnara, czyli recenzja sezonu 5 "Wikingów"


Jesteśmy świeżo po ostatnim odcinku połowy sezonu 5 serialu "Wikingowie" i nie ukrywam, że to jeden z moich ulubionych seriali przede wszystkim dzięki roli Travisa Fimmela jako Ragnara. Tym bardziej przyglądałem się jak pójdzie akcja serialu, gdy jak już wiemy węże pożywiły się biednym Ragnarem. Sezon 5 oparł się na przygodach jego synów i rozwiedzionej żony Lagerthy. Ogólnie mogę powiedzieć, że nie był to słaby sezon, ale .... no właśnie jest ale. Czuje niedosyt bo wątek Flokiego po świetnym początku rozwinął się nader schematycznie, nic mnie nie zaskoczyło, a chciałbym żeby Floki mnie jeszcze zaskoczył.
Wątek Bjorna i podróży na morze śródziemne został tak okrojony, że nawet niezłe sceny na pustyni nie zmniejszyły mojego niedosytu. Mogę się pocieszać, że jedynie w kolejnej odsłonie sezonu ten wątek będzie głównym i wtedy będę prze szczęśliwy, a jak wiemy z historii potencjał tego jest wielki. Po słabych wątkach fabularnych chciałbym wyróżnić jedną postać, no może dwie. Przede wszystkim Ivara, jego postać i gra aktorska Alexa Hogh Andersena sprawiły, że wątek ten jako główny myślę, że obronił cały sezon. Jego walka z biskupem Heahmundem granym przez Jonathana Rhys Meyers`a, który również zaskoczył pozytywnie była bardzo ciekawa i nadal jest niezakończona.
Niestety jednak odcinek kończący połowę tego sezonu z wielką bitwą bardzo mnie rozczarował. Nie był spójny, pojedyncze odesłania bardziej denerwowały niż wyjaśniały osnowę konfliktów postaci. W ogóle obrona Yorku była o wiele bardziej ciekawa niż walka tych dwóch wielkich norweskich armii. Mam nadzieję, że kolejne odcinki nadrobią niedociągnięcia o których wskazałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz